Kto nie pragnąłby jeszcze raz przeżyć takiego życia
Wydawało mi się ze kupiłem wszystko za darmo
Slavko Mihalić
Cyryl Zahorski
Lat dwadzieścia i dwa
Student wrocławskiej ASP, wydział Ceramiki i szkła
Zbyt często zdarza mu się zabłądzić w ideałach, w pięknie, świecie z marzeń i wyobrażeń tego, jak mogło by być, jak powinno być. Zbyt rzadko pamięta o tym jak paskudna potrafi być rzeczywistość.
Na szczęście nie łączy takiego podejścia do życia z ckliwością - jest naiwny, prawda, będzie przez to cierpiał, zgoda, przekonał się o tym już nie raz, ale wszystko to wyłącznie jego wina, bo mógł się tym razem nie nabrać na ludzką dobroć.
Los dał mu na pocieszenie słodką istotę, którą mógł nazwać przyjaciółką. Prawdziwą. Taką, której ufał i nie spędził ani minuty swego życia na wątpliwościach, czy słusznie. Czego by dla niej nie zrobił? To zagadka, jak ktoś zna odpowiedź to on czeka.
wątek z V. Malina
Najchętniej pobiegałaby sobie wzdłuż plaży. Na filmach pokazują, że to fajne. Tylko ze do morza Malina miała daleko… Poza tym, nigdy nie byłą entuzjastką sportów, a to, że tego ranka skusiła się na to, aby ubrać getry i adidasy, było spowodowane tym, że musiała przewietrzyć umysł. Nie mogła spać, obudziła się aż zbyt wcześnie, więc po prostu wyszła, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Czasem były takie dni, kiedy ani czytanie, ani rysowanie, ani nawet oglądanie kolejnego serialu ją nie interesowało. Zbyt dużo myśli kotłowało się w jej głowie, więc uznała, że jeśli trochę pobiega, to będzie miała okazję do przemyślenia niektórych spraw. A do tego jeszcze się zmęczy, więc może się zdrzemnie, gdy wróci? W mieszkaniu było cicho, panowała senna atmosfera, ale jednak w połączeniu w lekkim zmęczeniem nie podziałało to na nią usypiająco. Prysznic tym bardziej nie pomógł, ale też wcale jej bardziej nie rozbudził – bo bardziej się już nie dało. Kawa była zbędna tym razem. Zresztą, Malina nie lubiła kawy.
OdpowiedzUsuńByła sobota. Rozwrzeszczane koleżanki z sąsiedniego pokoju pojechały do domu, podobnie było z całą resztą współlokatorów, tak przynajmniej podejrzewała. Ale Malina wiedziała, że nie została całkowicie sama w ogromnym mieszkaniu, wiec cichaczem przemknęła do ostatnich drzwi w korytarzu i lekko je uchyliła, spodziewając się, że Cyryl jeszcze śpi. W końcu była dopiero siódma. A ona już sobie zdążyła zrobić przebieżkę ulicami miasta, wziąć prysznic i pomyć pozostawione w zlewie naczynia. Chyba faktycznie było z nią źle.
- Heeej – szepnęła niezbyt głośno, bo nie chciała wcale przyjaciela budzić, ale z drugiej strony nie mogła już wytrzymać i czekać. Wybrała coś pośredniego, zajrzała mu do pokoju i się odezwała, ale zrobiła to tak cicho, że pewnie nikogo by to nie obudziło. Potem cicho westchnęła, ale ostatecznie i tak wlazła do środka, no musiała i już.
Stłumiła w sobie chęć wpakowania się do łóżka i usiadła jedynie na jego brzegu, po czym szturchnęła Cyryla, przez co już musiał się obudzić.
- Wojna idzie – szept tym razem był wyraźnie zabarwiony rozbawieniem.- Gdzie schowałeś kluczyki od czołgu?
Malina nie zdawała sobie sprawy z tego, że aż tak hałasuje. Przecież starała się być cicho. Owszem, można było usłyszeć leąca w łazience wodę, ale tylko wtedy, jak się człowiek skupił, a zamknięte drzwi i kołdra naciągnięta niemalże na głowę minimalizowały hałasy. Chyba że… Chyba że miało się pokój sąsiadujący z łazienką i wspólną z nią ścianę. Nic dziwnego, że było słychać wszystko, co przelatywało przez rury. Malina miała za to pokój od ulicy i mogła słuchać stukania tramwajów, aczkolwiek wraz z upływającym czasem coraz bardziej się do wszystkich wielkomiejskich odgłosów przyzwyczajała i nie zwracała na nie uwagi tak, jak na początku. Bo przez pierwszy miesiąc faktycznie nie mogła spać.
OdpowiedzUsuńTeraz zdarzało jej się to tylko wtedy, gdy miła jakiś problem i rozterki, jak i tej nocy. Dowodem na to, że naprawdę było z nią źle, był już fakt, że ruszyła dupsko i poszła na poranną przebieżkę, bo była chyba ostatnią osobą, która z własnej woli skusiłaby się na jakikolwiek wysiłek fizyczny.
Tak więc jeśli ktoś myślał, że Malina się wyspała – srogo się mylił. Ani trochę się nie wyspała. Tylko po prostu nie potrafiła zasnąć, nie potrafiła już spać.
- Co ja, żona? –wypaliła bez zastanowienia. Jeszcze by tego brakowało, żeby mu śniadanie przynosiła. O to można prosić żonę. Albo niewolnicę ewentualnie. Służbę czy coś. To chyba tożsame z żoną według zastraszającej ilości Polaków.- Wcale nie świeci, światło jest zgaszone, marudzisz – zamruczała jeszcze, chyba nieco urażona określeniem „wiedźma”.
Kusiło ją okropnie, żeby się wsunąć pod kołderkę i poleżeć jeszcze… Ale się trzymała. No, przez dwie minuty, bo potem jednak nie wytrzymała, odchyliła odkrycie i jednak położyła się obok Cyryla, z początku jeszcze zachowując dystans, żeby nie było, że mu się wpycha chamsko w senną strefę osobistą.
- Myślałam właśnie, czy by się nie przefarbować na rudo. Wtedy mogłabym być wiedźmą – no dobra, wcale nie była tym urażona, właściwie bardziej się cieszyła z tego określenia niż przez nie złościła.- Co myślisz? – zagadnęła jeszcze, patrząc w sufit.
I to właśnie była ta różnica między żonami a całą resztą. Żona powinna robić jeszcze śniadanka, tę nieszczęsną kawę również, prasować koszule i w ogóle dbać. Taki aneks do umowy. A Malina żadnej takiej umowy nie podpisywała, mogła się bezwstydnie wpychać do łóżka i nie dawać nic w zamian. Prócz siebie i ewentualnie uśmiechu. I kilku miłych słów od czasu do czasu.
OdpowiedzUsuń- A ja sobie chciałam zrobić różowe końcówki… - zamruczała z nutą rozczarowania w głosie, choć przecież i tak mogła to zrobić, dlaczego miałaby się aż tak bardzo sugerować czyimś zdaniem? Przecież nie da się dogodzić wszystkim.- Taka moda teraz, wiesz… - nie żeby Malina jakoś specjalnie podążała za modą, raczej nie. W gruncie rzeczy to chciała chyba teraz zbadać granice i tak tylko rzuciła o tych różowych końcach, choć gdyby była okazja, to by je pewnie zrobiła.
Póki co, mógł mówić, że złotowłosa spała w jego łóżku. Dobrze, że nie wyjadła mu owsianki i nie połamała fotela.
- Chciałam sobie pobiegać – odpowiedziała na pytanie w taki sposób, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Problem w tym, że każdy, kto ją znał, wiedział, że to niemożliwe, bo Malina Agacińska była ostatnią osobą, która z własnej woli zdecydowałaby się na jakikolwiek wysiłek fizyczny. Tak wiec od razu było wiadomo, że coś ściemnia. Wiedziała, że Cyryla nie oszuka, a i tak naiwnie podała najgorszą z możliwych wymówek, najmniej wiarygodną.- Świeże bułki kupiłam po drodze, jeszcze ciepłe były. Mogę potem zrobić jakieś śniadanie – no dobra, niech już zna jej dobroć, mogła się poświęcić ten jeden, jedyny raz. …I tysiące kolejnych razów też, chyba aż nazbyt dobrze oboje o tym wiedzieli, więc jej prychanie, że nie jest żoną, było na nic.
- Wiem, bo ja też jestem cudowna i myślę o tobie… Czasem – nikt jej nie słodził, to musiała sama sobie posłodzić i powiedzieć coś miłego, a co. Aż się przy tym uśmiechnęła. Doceniła sama siebie, od razu człowiekowi lepiej. Taka bzdura, bo bułki ledwie, a zadowoliła dwie osoby.
OdpowiedzUsuńPoza tym, Malina potrzebowała teraz takiej bzdury, aby oderwać myśli, jakiejś gadki-szmatki o banałach, przyziemnych sprawach, bo to pozwalało poczuć, ze nadal wszystko jest normalnie, zwyczajnie i wcale nie dzieje się nic dziwnego, nawet jeśli w środku niej szalała burza, która na dodatek miała dwie różne opinie na jeden temat i tak jakby tłukła się sama ze sobą. Interesujące uczucie, ale nie polecałaby nikomu.
To nie było przecież tak, że sobie nie radziła. Po prostu często potrzebowała aprobaty, nawet przy kupowaniu sukienki albo butów, jakby jej własne zdanie jej nie wystarczyło. A najlepsze w tym było to, że ostatecznie i tak robiła po swojemu, niezależnie od tego, co ktoś mówił. Teraz jednak sprawa byłą grubsza i nie tyczyła się kupna kolejnej torebki, a pytanie nie było z rodzaju tych „czy na pewno jest mi to potrzebne?”, a potem „ale jak mi braknie przez to kasy, to mi pożyczysz albo chociaż nakarmisz?”. Teraz dylematy były poważniejsze, choć każda normalna i mądra osoba powiedziałaby jej, że skoro nie jest pewna, to żeby dała sobie spokój. Poza tym, brzmiało to tak absurdalnie, ze aż głupio było pytać.
Machnęła ręką, jakby chciała odgonić natrętną muchę, gdy Cyryl pociągnął ją za włosy.
- Naprawdę poszłam biegać – zaburczała takim niby oburzonym tonem, no bo jak śmiał wątpić w to, że miała ochotę pobiegać? Dobrze jej to zrobiło, może dzięki temu nie powstanie fałdka na brzuchu.
Przekręciła się w kocu na bok. Po to, aby móc patrzeć na Cyryla, choć zaraz pomyślała o tym, ze jeśli się na kogoś nie patrzy, to łatwiej się mówi o niektórych rzeczach.
- Jaki był twój pierwszy raz? – wypaliła w końcu. Jakoś nigdy o tym nie rozmawiali, nie złożyło się. Pewnie dlatego, że Malina nie miałaby o czym mówić.
O takich rzeczach zwykle rozmawiało się z koleżankami. Podszeptywało się, podpytywało, czy już to zrobiły, czy bolało, czy się wstydziły, aby potem porównać do tego siebie albo zazdrościć, że one kogoś mają i ta inicjacja jest już za nimi. Problem w tym, że Malina nie miała koleżanek. I nie miała tez nic do powiedzenia na ten temat. Jakoś nigdy nie czuła pośpiechu i może naiwnie myślała, że trzeba to przeżyć z tą właściwa osobą, której się okaże zaufanie. Ale potem, z biegiem lat okazywało się, że pierwszego razu wcale nie trzeba przeżywać z ta jedyną i właściwa osoba na zawsze, a presja z każdej strony i zalanie tematem seksu sprawiały, że Malina zaczynała wątpić w swój własny pogląd. Wyszła już w wieku nastoletniego, miała dwójkę z przodu i zdawało jej się, że jak się przyzna, że doświadczenie w tej kwestii ma zerowe, to zostanie wyśmiana i potraktowana jak okaz, a nie jak inteligentna osoba, która po prostu nie robi głupstw i traktuje zbliżenia jak coś ważnego, czego nie można robić z pierwszą lepszą osobą.
OdpowiedzUsuńSpodziewała się raczej pytań, skąd jej się wzięła ta sprawa, czemu tak nagle o to pyta, ale na pewno nie tego, że Cyryl tak z marszu o wszystkim opowie. Tak po prawdzie, niekoniecznie chciała słuchać o szczegółach, właściwie nawet nie zamierzała o to pytać, bo nie chciała być wścibska ani pytać o tak intymne sprawy, ale nie wiedziała, jak zacząć, więc spróbowała w ten sposób, na okrętkę, trochę od dupy strony. Chyba nawet dosłownie.
Wysłuchała tej krótkiej opowieści i w sumie niewiele jej to powiedziało. Prócz tego, że Cyryl miał to już za sobą. Jak wszyscy wokół. Przynajmniej tak twierdzili. Wszyscy, tylko nie ona, Malina.
- Co? Nie, nic się nie dzieje, tak tylko pytam… Z ciekawości. Zastanawiałam się tylko, czy ma to znaczenie, z kim się to robi. Pod względem emocjonalnym bardziej niż fizycznym. Nie umiem doprecyzować, o co mi chodzi, tak tylko zapytałam – gdyby nie leżała na boku, pewnie wzruszyłaby ramionami. Coś trudno jej było przejść do sedna jednak.
Och, zdecydowanie nie chciała poznać szczegółów, a już tym bardziej nie chciała słyszeć tekstów w stylu ten to miał naprawdę dużego”, bo ją to jednak w jakiś sposób obrzydzało. Niekoniecznie zawstydzało, było raczej ohydne, gdy się o takich rzeczach mówiło na głos. Nie podejrzewała jednak Cyryla o to, wymógł wyjechać z takim tekstem, na pewno nie. Nie zrobiły jej tego, a poza tym, przecież nie było to w jego stylu, mówić o takich sprawach w taki nieprzyjemny sposób, spłycać wszystko.
OdpowiedzUsuńJak to lubiła czasem mówić „tylko krowa nie zmienia poglądów”, choć i to wcale nie było takie pewna. Miała swoje zdanie na ten temat i na każdy inny zresztą też, ale zależnie od okoliczności, mogła je nieco modyfikować. Najwyraźniej dotarła do tego momentu w swoim życiu, w którym uznała, że kierowanie się jakimiś ideałami nie zdaje sprawdzianu, a czekanie nie wiadomo na co oznacza tylko tyle, że zestarzeje się, nie przeżywszy tego, co w życiu jest naprawdę fajne.
Oczywiście, nie zamierzała się pakować do łóżka komu popadnie (najwyraźniej prócz Cyryla – w końcu to właśnie zrobiła, wlazła mu dosłownie do łóżka – ale przecież nie był kim popadnie), tylko była w takim wieku, że kolejną relację chciała potraktować poważnie. A świat był, jaki był, ludzie oczekiwali różnych rzeczy, a konsumpcjonizm nieuchronnie dążył do tego aby wszystkiego było więcej i żeby było szybciej.
Natomiast największym problemem Maliny było to, że nie potrafiła nikomu nowemu zaufać i obawiała się, że nie znajdzie tej właściwej osoby. Albo znajdzie za dwadzieścia lat – ale w takim wieku już prawdziwym wstydem byłoby się przyznać, że się jeszcze nie przeżyło pierwszego razu.
- No właśnie, dlatego pytam, bo przecież wszyscy wokół opowiadają co to nie oni, a czy t zaufanie w takim czymś nie powinno być najważniejsze? No i wcale mnie nic nie gryzie. Tylko komary w nocy. Ciągną od fosy nawet w listopadzie, koszmar jakiś. Czytałam, że nie lubią zapachu wanilii, kupiłam w rossmannie olejek i chyba nasączę nim herbatę sypaną jakąś tanią, porozwieszam po pokoju w jakichś ładnych woreczkach i będzie ładnie i praktycznie. Pamiętasz może tego Daniela, o którym ci ostatnio mówiłam? - powiedziała to wszystko razem, bardzo szybko, na jednym wydechu, ale przecież celowo to zrobiła, poniekąd przeskakując z tematu na temat, jakby chciała ukryć, do czego właściwie zmierza i jakie jest drugie dno. Albo chciała nieco Cyryla zamotać, żeby czuł się zdezorientowany i nie wiedział, o czym Malina w ogóle mówi.
Teraz powinna mu opowiedzieć, że całkiem nieźle jej się ostatnio wiedzie uczuciowo. A przynajmniej jednostronnie, bo motylki w brzuchu miała za każdym razem, gdy widziała pewnego osobnika, a kiedy zdarzyło się, że do niej zagadał, myślała, że się udusi, nie będąc w stanie w pierwszym momencie nawet odpowiedzieć, tak się zapowietrzyła. Może to pierwsze wrażenie, jakie zrobiła, nie było oszałamiające, na tyle jednak okazała się godna zainteresowania, że znajomość, póki co, trwała. I zmierzała w konkretnym kierunku, a owy zbliżający się kierunek sprawił, że Malina zaczęła panikować, jak to będzie. I dlatego przylazła do Cyryla z tym pożal-się-boże genialnym pomysłem, nie zważając na to, że przeszkadza mu w spaniu.
Malina nie szastała tematem na prawo i lewo, zwykle zbyt przytłoczona tym, co ludzie gadali. Ale nie zachowywała się też jak pruderyjna dewotka czerwieniąca się na każdą wzmiankę o seksie. Gdyby taka była, to nie przyszłaby teraz i nie spytałaby tak otwarcie o pierwszy raz Cyryla. Nikogo innego by nie zapytała, oczywiście, bo byłoby to zdecydowanie w złym guście. Na to można sobie pozwolić tylko wobec osoby, która widziała nas w najróżniejszych sytuacjach, w tym wstydliwych i takich, które wynikają ze wspólnego dzieciństwa. Ale wiedziała, że w tym układzie, w tej relacji nie usłyszy, że chyba na głowę upadła, przychodząc z rana z takimi rzeczami i że to tak w ogóle nie jest jej sprawa. Bo przecież bez powodu nie pytała i każdy, kto ją znał, wiedział, że jest w tym drugie dno. Tyle tylko, że mało kto ją znał.
OdpowiedzUsuń- No bo… - zaczęła bez przekonania. Bo o czym powiedzieć tu najpierw? Narysować kolejną laurkę, obrazując za pomocą słów, jak świetnie wyglądał? To już było. Powiedzieć, jak dobrze mu idzie gra w to albo tamto? Też już było. Nie można się bez końca zachwycać jakimś facetem. Ale przynajmniej plusem odmiennej orientacji Cyryla było właśnie to, że mogli sobie pogadać o tak o facetach nawet jeśli gusta c do nich mieli nieco rozbieżne. Nie żeby Malina gustowała w sportowcach żywcem wyjętych z okładek pisemek dla kobiet, bo wcale nie, ogólnie to chyba nie miała sprecyzowanego typu. Teraz się trafił właśnie taki i… Co poradzić? Póki się w miarę dobrze gadało, póki czuła się wyróżniona i póki traktował ją z pewną doza dżentelmeństwa, chciała tę jeszcze lekko niepewną relację pociągnąć.
Przycisnęła policzek mocniej do poduszki i przymknęła oczy. Znów wróciły myśli o tym, że łatwiej jest mówić, gdy się na kogoś nie patrzy, łatwiej się przyznać do różnych rzeczy. Choć przecież nic strasznego nie zrobiła, żeby się musieć przyznawać.
- W sumie tak się już z nim trochę widuję i mam wrażenie, znaczy tak czuję, że w sumie chyba z nim już tak jakby jestem… I umówiliśmy się na przyszły tydzień, ale tak bardzo oficjalnie i w ogóle, i zdaje mi się, że będzie czegoś wtedy już oczekiwał… A ja, no wiesz… Przecież jeszcze nic nigdy - niby nie powinna się wstydzić, przecież to był tylko (albo aż) Cyryl, ale i tak głupio jej było mówić o tym, nawet mimo tego, że przed chwilą zapytała go o jego pierwszy raz. I że otwarcie odpowiedział. Pewnie przez tę lekką nerwowość się trochę pogubiła, sklejając takie nieskładne i pełne powtórzeń zdania.
Nie kontynuowała wypowiedzi. Nie była w stanie. Nie potrafiła powiedzieć otwarcie i konkretnie, o co jej chodzi i z jaką prośbą przyszła. Ale teraz już nie potrafiła znaleźć zastępczego tematu.
Nie plątała się w swojej wypowiedzi i nie kluczyła dlatego, że trudno jej było powiedzieć o tym, że nadal jest dziewicą, tylko dlatego, że nie miała pojęcia, jak wyjaśnić, o co jej chodzi, właściwie zaczynając od kwestii tego, że zwyczajnie ją to przeraża, bo nie ufała jeszcze Danielowi na tyle. Nie ufała też sobie i choć niby wiedziała, na czym to polega, to przecież nic nie było takie proste. Nie chciała wyjść na jakąś niedoświadczoną cnotkę niewydymkę, bo wtedy jej obiekt westchnień najprawdopodobniej by się nią znudził i to był właśnie główny problem. Racjonalnie myśląca osoba powiedziałaby „daj sobie spokój”, bo najlepiej było poczekać, aż się nabierze pewności. A jeśli druga strona nie potrafiła czekać, to znaczy, że to nie z nią należało to zrobić. Tylko że w ten sposób Malina mogłaby czekać jeszcze kupę lat, aż w końcu znajdzie tę właściwą osobę. A niektórzy prawdziwą miłość znajdują przecież późno. To był teraz przeokropny dylemat, bo równocześnie chciała i nie chciała, aby coś zaistniało. Nie wiadomo tylko było, czy strach przed tym jest silniejszy od strachu, że znowu zostanie sama.
OdpowiedzUsuń- Po prostu… Nie wiem. Wolałabym wiedzieć trochę więcej od strony praktycznej zanim do czegoś z nim dojdzie. Ja wiem, mogę sobie poczytać w internecie albo wziąć z biblioteki Greya. Ale co to daje, skoro nadal nie będę wiedzieć, co robić, bo wcześniej tego nie robiłam? – to było pytanie czysto retoryczne, nie oczekiwała odpowiedzi, bo już ją znała” nic to nie daje. A życie nie jest jak w książkach albo w internecie.- Może powinnam wypróbować to wcześniej z kimś, komu ufam bardziej – powiedziała w końcu, dopiero po wypowiedzeniu na głos tych słów zdając sobie sprawę z tego, jak absurdalnie brzmią. Nawet jeśli w jej głowie wydawało się sensowne, to kiedy się o tym mówiło – już ani trochę sensowne nie było.
Chyba sobie jednak wybrała zły moment na rozmowy. Trzeba było najpierw Cyryla nakarmić i ugłaskać w jakiś sposób, wtedy byłby chyba bardziej przystępny i sensowniej by się z nim gadało. Teraz Malina miała wrażenie, ze zmarnowała czas, a jej gdybania i dywagacje nie odniosły skutku, bo drobne sugestie nie wywołały reakcji. No i żadnej rady nie usłyszała. Ani nawet słowa wsparcia. Czy choćby pocieszenia, ze nie ona jedna ma taki problem i obawia się pierwszego razu. Mogła tylko mocno zacisnąć usta, żeby nie wyrzucić z siebie frustracji i pretensji, że Cyryl kompletnie jej nie pomógł, tylko ważniejsze jest dla niego śniadanie. Usiadła chyba nieco zbyt gwałtownie, odrzucając okrycie na bok. Opuściła stopy na podłogę i już chciała wstać szybko, trzepnąć go może jeszcze w głowę, bo trochę złości się w niej tliło, a przecież by się nie obraził, jak sądziła. Powstrzymała się w ostatniej chwili, myśląc sobie, ze gdyby ją ktoś tak obudził i przyszedł z rana z dziwnymi tematami, to też mogłaby nie być do życia. Choć pewnie postarałaby się wysłuchać, nie myśląc ciągle o śniadaniu.
OdpowiedzUsuńUniosła już tyłek z zamiarem wstania, ale szybko opadła z powrotem na łóżku.
- Zrób to ze mną – wypaliła bez zastanowienia.
[Okej, okej, ja akurat byłam na krótkim urlopie, to dobrze się złożyło.
Cóż, no jakoś tak trudno byłoby chyba każdemu wyrzucić z siebie taką prośbę, wiec nic dziwnego, ze ona tak krąży i krąży, zamiast powiedzieć, o co chodzi xD]
Malina spodziewała się jakiegoś wybuchu w stylu „zwariowałaś?!”. Albo ewentualnie udawania głupka, że niby nie zrozumiał, o co jej chodzi i że pewnie miała na myśli wspólne robienie czegoś innego. Tymczasem dostała w odpowiedzi chwilę ciszy, stosunkowo długa ciszę, co oznaczało, że Cyryl bardzo dobrze zrozumiał, co takiego miała na myśli. Co ciekawsze, nie odepchnął tego od siebie od razu, tylko sprawiał wrażenie, jakby się nad tym zastanawiał. Ale to pewnie nie o to chodziło, pewnie sobie układał w głowie, jak jej dyplomatycznie powiedzieć, że jednak upadła na głowę, bo takie wybuchy przecież nie były w jego stylu. I tak trwali w tej ciszy, okropnej ciszy, bo Malina kompletnie nie wiedziała, co ze sobą zrobić i gdzie oczy podziać. Aż w końcu chciała wstać i po prostu wyjść bez słowa, pójść prosto do kuchni i skupić się na tych nieszczęsnych kanapkach, a później udawać, że wcale o nic nie pytała, bo tak byłoby łatwiej. Skoro nie otrzymała odpowiedzi, a nie wiedziała, jak odczytywać spojrzenie Cyryla, to można było uznać całą tę sytuację za niebyłą. To by nie zepsuło relacji między nimi, bo cokolwiek by powiedział, niezależnie od tego, czy by się zgodził, czy nie, to już by coś między nimi zmieniło.
OdpowiedzUsuńNie zdążyła jednak podnieść tyłka z łóżka, bo wtedy Cyryl się odezwał, a Malina, mimo wszystko spodziewająca się odmowy, aż wytrzeszczyła oczy.
- Co? – wyrwało jej się.- Nie, oczywiście, że nie! – odpowiedziała szybko, gdy tylko dotarł do niej sens zadanego pytania. Zaraz, zaraz, ale skoro pytał, czy teraz, to czy to oznaczało, że tak? - Co? – powtórzyła głupio, jakby nie dowierzała, ze to się dzieje naprawdę. Można było nie dowierzać, że zadała takie pytanie, ale jednak zadała. Można było się srogo zdziwić, niektórzy zareagowaliby szokiem. Teraz ona była w szoku, kiedy otrzymała taką odpowiedź. Wprawdzie to nie było „tak”, nie było to bezpośrednie wyrażenie zgody, ale jednak… Cholera, sama nie wiedziała, o co teraz chodzi.
Podniosłą się w końcu z łóżka, wstała i chyba miała zamiar faktycznie teraz wyjść, ale przystanęła jeszcze naprzeciwko Cyryla, przez kilka chwil wpatrując się w niego wzrokiem wyrażającym niezrozumienie dla tej całej sytuacji.
Mimo wszystko, właściwsze w tej sytuacji byłoby, gdyby Cyryl zaserwował jej jakieś kazanie. Gdyby powiedział coś o tym, że skoro nie jest pewna tego Daniela, to żeby sobie odpuściła, poczekała trochę, aż nabierze pewności. Że skoro się wstydzi, to to nie jest to, bo gdyby to był ten jedyny, to nie przejmowałaby się takimi rzeczami jak brak doświadczenia, tylko od razu by się przyznała. I że skoro obawia się, że mógłby to wyśmiać, to w takim razie nie jest dla niej odpowiedni, nie zasługuje na nią. Tego chyba oczekiwała. Przekonywania jej, że to nie ten i że należy się wstrzymać, skoro ma takie obawy i skoro dla niej pierwszy seks jest taki ważny. Nie dla wszystkich był, niektórzy po prostu to robili i tyle, a Malina się tym przejmowała. Chciała, żeby ktoś ją pogłaskał po głowie i przekonał, aby nie robiła głupstw. Niekoniecznie chodziło jej też o to, aby Cyryl jej odmawiał, bo akurat tego też była pewna: nikomu innemu nie ufała w takim stopniu, jak jemu. I bała się bardzo, gdzieś tam głęboko wewnątrz siebie, że nigdy nie znajdzie nikogo, z kim stworzy taką relację.
OdpowiedzUsuńAle teraz… Teraz nie powiedział słowa, nie przeanalizował z nią jej obaw, nie omówili durnego pomysłu ani nawet kwestii tego, czy warto rozpoczynać seksualne życie, jeśli nie jest się pewnym partnera. Teraz potraktował to jak coś niewiele znacząco, co wystarczy obębnić, choć dla Maliy znaczyło to bardzo wiele.
Tak odebrała jego reakcję.
No i niestety: właśnie się spłoszyła.
- Idź się umyj, ja ci zrobię kanapki w tym czasie – odezwała się w końcu cicho, jakimś takim słabym głosem. I faktycznie, wyszła od razu, skierowała się do kuchni, mając zamiar zabrać się za te nieszczęsne kanapki.