2 stycznia 2017

[KP] so do you have a lighter?

Kiara Lee

czwórka rodzeństwa i brak ojca 
czarna kawa i tanie papierosy 
ubrania przeszywane ze starych ciuchów znajomych 
i wieczne dziury w skarpetkach
dwie dodatkowe prace i perfekcyjna średnia
zaciśnięte pięści i szeroki uśmiech


3 komentarze:

  1. Już na początku angielskiego Lisa wyjęła z plecaka szkicownik i skupiła się na rysowaniu budynku o nieregularnych kształtach. Rysowanie pomagała jej się skupić, więc w zasadzie słyszała wszystko, co mówiła nauczycielka. Ba, czasem zapamiętywała nawet więcej rzeczy, wodząc ołówkiem po kartce niż maksymalnie skupiając się na wypowiadanych przez prowadzącego lekcję słowach. Właśnie miękką kreską zarysowywała kontury budowli, kiedy do jej uszu przedostały się te dwa nad wyraz przerażające słowa praca grupowa . Nie znosiła ich i zastanawiała się, czy znalazłaby się w klasie chociaż jedna osoba, która na to wyrażenie nie kręciła nosem. Nie chodziło o to, że nie przepadała za kontaktem z ludźmi, wręcz przeciwnie. Po prostu niektóre takie projekty kończyły się katastrofą, a rodzice zawsze potem się burzyli, że dostała gorszą ocenę, choć ich córka wywiązała się z zadania najlepiej, jak mogła. Miała nadzieję, że tym razem trafi jej się lepszy partner do pisania pracy niż ostatnim razem. Usłyszała nazwisko Kiary. W zasadzie nie wiedziała o niej zbyt wiele, ale słyszała, że z lekcjami nie idzie jej źle. Odetchnęła w duszy z ulgą. Może w końcu rodzice będą zadowoleni... To oni sprawiali, że te eseje zamieniały się w koszmar. Bez ustanku pytali, jak idzie, czy na pewno dostanie to tak znaczące A . Czasem miała wrażenie, że dla ojca i matki liczyły się tylko oceny, a nie ich córka, która pracowała na nie, żeby choć raz usłyszeć, że są z niej dumni. Zobaczyła swoją wspólniczkę. Omiotła ją uważnie wzrokiem. Wyglądała na zmęczoną.
    - Cześć, tak, dobrze trafiłaś - uśmiechnęła się delikatnie. - Esej na temat tragicznej miłości w kulturze. Przykłady dowolne. Nie będzie tak źle, przynajmniej nic o UFO czy czymś takim nietypowym - powiedziała, nie opuszczając kącików ust. - Jedyny problem długość. Ma mieć co najmniej 15 stron.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszyła się, że jej partnerka w projekcie przewijała taki entuzjazm. W końcu to oznaczało, że nie będzie musiała pisać tego sama, choć czasem i tak się zdarzało, ale piętnaście stron to jednak sporo jak na esej. Niechętnie sięgnęła po zeszyt, by robić notatki. Zdecydowanie wolałaby poświęcić czas na dokończenie budynku, ale jak mus to mus. Po lekcji dość szybko wyszła z sali. Wolała nie zostawać długo w klasie i raczej była tą osobą, która pierwsza otwierała drzwi na korytarz. Nie sądziła, że Kiara pobiegnie za nią tak szybko. Uznała to za naprawdę dobry znak. Przynajmniej nie chciała się lenić, tylko zacząć od razu. Lisie to odpowiadało, a nawet uśmiechnęła się delikatnie.
    - Jasne, będę - odparła zwięźle.
    Na widok ziewania koleżanki, zmarszczyła brwi. Przypomniała sobie, jak pytała jej w sali, o czym mówiła nauczycielka od angielskiego. Nie spała? Jest zmęczona?
    Przez moment te myśli krążyły w jej głowie, ale za chwilę się wypłukały. Przecież Lee należała do zacnej grupy nastolatek tak jak McCarthy oraz reszta szkoły. Każdy nie dosypiał, uczył się do późna, kładł się do łóżka później niż powinien. Lisa też przesadzała i pozwalała sobie na sen dopiero o pierwszej w nocy. Co prawda rzadko, ale jednak. Mimo to czuła potrzebę, żeby zapytać.
    - Wszystko w porządku? Wyglądasz na zmęczoną - powiedziała.
    Znając życie, Kiara uzna ją za wścibską, ale w zasadzie brunetki to nie obchodziło, a nóż coś powie. Najwyżej każe się jej odczepić. Oby tylko nie wpłynęło to negatywnie na ich współpracę...

    [W porządku, krótsze odpisy mi nie przeszkadzają :D]

    OdpowiedzUsuń
  3. Była szczerze zaskoczona szczerością Kiary. Swoją drogą, nawet nie przyszło jej do głowy, że to epidemia świnki była przyczyną niewyspania uczennicy. Sama nie miała żadnego pojęcia na temat opiekowania się młodszym rodzeństwem. Jej rodzice nie chcieli mieć drugiego dziecka i choć McCarthy czasem zdarzyło się napomknąć coś o siostrze czy braciszku, to od razu słyszała, że jedna córka im wystarczy.
    - W takim razie wzorowa z ciebie starsza siostra - uśmiechnęła się Lisa. - Wierzę, wierzę. Na swój sposób trochę ci zazdroszczę. Ja jestem jedynaczką, więc nawet nie mam okazji opiekować się rodzeństwem, a uwielbiam dzieci, więc jakbyś kiedyś potrzebowała dodatkowej niańki, to wal śmiało - powiedziała radośnie.
    Nie wpadła nawet na to, żeby spojrzeć na dziewczynę z litością. Wyglądała na bardzo zaradną i pracowitą. Zawsze mogła zrzucić odpowiedzialność za esej na Lisę, w końcu nie miała łatwej nocy, a ona chciała współpracować. Zaimponowało jej to. McCarthy miała w miarę łatwe życie, choć tak naprawdę wolałaby być biedniejsza i móc samemu wybrać, kim zostanie w przyszłości. Nieraz zastanawiała się, jakby wyglądało jej życie, gdyby nie miała rodziców lekarzy...
    - A ile masz tego rodzeństwa? - zagadała. - Zawsze mogłabyś mi oddać jedno - zażartowała.

    [Wybacz, że dopiero teraz, ale miałam małe zamieszanie :/]

    OdpowiedzUsuń